środa, 30 września 2009

drzwi, pociągi, bilety..


Kiedyś, chyba dawno, porównywałam takie momenty jak te do odjazdu pociągu z dworca. Że mam bilet, że wybrałam cel podróży, ale że z pociągu zawsze można wysiąść, zmienić kurs... i tak dalej.
Teraz trochę inaczej na to patrzę. To chyba nie jest tak, że w którymś momencie zmieniam kurs, odcinam to, co było i zaczynam zupełnie od nowa. To wszystko, to całe życie, to jak system naczyń połączonych. Rząd pokoi połączonych drzwiami. Przechodzę z jednego do drugiego, z drugiego do trzeciego. W każdym uczę się czegoś, czegoś nowego doświadczam. Nie da się ominąć żadnego pokoju. Dopiero wszystkie razem tworzą Historię. Nie wiem, ile tych pokoi składa się na Moją Historię, ale wiem na pewno, że jest ich dokładnie tyle, ile być powinno, bo Ktoś przecież to zaplanował i ogarnia.
Dlatego, kiedy nikt nie widzi, kłaniam się ścianom nowego pokoju, który właśnie wita mnie w swoich progach. Pokoju, któremu na imię Samodzielność, Tolerancja, Świadomość Siebie. Będę próbowała sprostać jego wymaganiom. Bezszelestnie wtopić się w czas jego istnienia, nie przeszkadzać. Po prostu być i odnaleźć się w nim. I może czasem wziąć kogoś za rękę, aby pomóc mu trafić do kolejnych drzwi?
O ile sama nie będę potrzebowała takiej pomocy.

Święta Wytrwałości, módl się za nami.


poniedziałek, 28 września 2009

jeszcze, jeszcze.






Jeszcze trochę oddechu tutaj.
Jeszcze kilka dni, jeszcze chwila.
Później będę się martwić, później, później, później.
Bo może wcale nie będę musiała?


piątek, 25 września 2009

kilka martwych przedmiotów.


12 par spodni
10 sukienek
14 par butów
12 spódnic
51 bluzek

14 torebek
czapka z daszkiem.

kubek
2 talerze
puszka na herbatę.

perfumy
biżuteria.

pulpit.
nuty.
skrzypce.


trochę książek.

dziesiątki płyt.


wyprowadzam się. nie tylko z równowagi.


czwartek, 24 września 2009

no jak to jest.


Jak to jest, że całe życie może dać się zmieścić w dwóch dłoniach, w dwóch Męskich Dłoniach. Jak to jest, że dziewczyna, która zawsze silnie odczuwała swoją tożsamość nagle orientuje się, że bez Niego to wszystko zwyczajnie nie ma sensu, że jej tożsamości nie tworzy już sama. Jak to jest, że straciła dla drugiej Osoby tę swoją poukładaną hierarchię, że
d a j e s i ę z m i e n i a ć, zupełnie dobrowolnie! Jak to jest, pytam, no jak to jest?

I te poranki wspólne, i to mantryczne ,,no wstań już, ja już nie śpię", z ust jednych lub drugich, w zależności od stanu wyspania, to wciąż powtarzające się zdanie, które może mówi więcej, niż przekazują słowa. Które mówi ,,bądź, chcę czuć Twoją obecność, każda minuta jest piękna, każda chwila jest ważna".

I ta największa zmiana w jej głowie, ta jej mała rewolucja. Tylko ona wie, z jakim przerażeniem patrzyła kiedyś w przyszłość. Z jakim trudem przychodził jej optymizm, ten szczery, prawdziwy, nie ten, który widzieli ludzie patrzący z zewnątrz. Kiedy ona widziała, jak błędnie odczytują jej zachowanie, w duchu uśmiechała się gorzko. Bo tylko ona wiedziała, jak jest naprawdę. Ale odkąd nie patrzy już w tę przyszłość sama, nie ma śladu po tamtym strachu. Może powiedzenie, że nie sztuka patrzeć sobie w oczy, sztuką jest spoglądać razem w tym samym kierunku znaczy, że tylko z dłonią w drugiej Dłoni można tym spojrzeniem wyrażać tę pogodną ufność, tę nieśmiałą radość na to, co przyniesie czas.

Może przyszłość nie będzie znaczyła, że wszystkie marzenia stały się faktem. Może po nich zostaną mi tylko wspominane z uśmiechem szczegółowe plany, które mieściły się gdzieś w głowie, jak precyzyjne projekty kreślone ręką fachowca. Ale jeśli będę umiała tak na nie spojrzeć, będzie to znaczyło, że jestem szczęśliwa z tym, co mam. W swoim życiu, w swojej skórze. W swoim życiu dzielonym na dwa.

To niesamowite, ile jeszcze może się zdarzyć. To niesamowite, ile jeszcze dobrego może nas spotkać. To co teraz wydaje się nam największym szczęściem, może w przyszłości okazać się tylko jego przedsmakiem, ledwie słabym zapachem nadchodzącego Największego Szczęścia. I bądźmy sobie n i e d z i s i e j s i. Bądźmy niedzisiejsi w swoich przekonaniach i swoim sposobie na budowanie wspólnego szczęścia, a jednocześnie bądźmy absolutnie dzisiejsi w łapaniu pięknych chwil, które przychodzą wciąż na nowo. I cieszmy się na to, co nadchodzi.

Jeszcze tyle książek, śniadań, miast i wieczorów przed nami. W drogę.


środa, 23 września 2009

za bardzo (to nie wiem).


Przywiązuję się do wszystkiego za bardzo.

Za bardzo się przyzwyczajam.

Ale może właśnie to "za bardzo" to "w sam raz"?
Za bardzo to nie wiem.


A poduszka pachnie tak...! Ciągle niepojęta dla siebie, ciągle niepojęte to, co się dzieje.

sobota, 19 września 2009

babie lato, chłopu jesień.


Jesień, jesień i jesień zaczyna się tak pięknie. Tak bardzo sprawia, że nie chcę stąd wyjeżdżać. Zostawiać tego Powietrza, tego Słońca, tych Spacerów, tych Wieczorów.


Jest jednak jedna rzecz, która przekonuje mnie, że to będzie dobry czas.
Bo babie należało się lato,
jesień oddam Jemu.





piątek, 11 września 2009

powroty.



Powroty trudne i znowu trochę strachu.

Ciężko wrócić do pracy, ciężko wrócić do rozłąki, obaw pełne myśli wybiegające miesiąc w przód.

I boli patrzenie na osoby, które kiedyś bliższe niż własna skóra, teraz wydają się być obce.
Tęsknię za tym, co było, zniecierpliwiona czekam na to, co będzie.











-Na wyjeździe wszystko było dobrze?
-Tak.
-I wytrzymał z tobą?
-Tak.
-I ty wytrzymałaś z nim?
-Tak.
-No to DOBRZE.

Mamo, nawet nie wiesz jak.