czwartek, 24 września 2009

no jak to jest.


Jak to jest, że całe życie może dać się zmieścić w dwóch dłoniach, w dwóch Męskich Dłoniach. Jak to jest, że dziewczyna, która zawsze silnie odczuwała swoją tożsamość nagle orientuje się, że bez Niego to wszystko zwyczajnie nie ma sensu, że jej tożsamości nie tworzy już sama. Jak to jest, że straciła dla drugiej Osoby tę swoją poukładaną hierarchię, że
d a j e s i ę z m i e n i a ć, zupełnie dobrowolnie! Jak to jest, pytam, no jak to jest?

I te poranki wspólne, i to mantryczne ,,no wstań już, ja już nie śpię", z ust jednych lub drugich, w zależności od stanu wyspania, to wciąż powtarzające się zdanie, które może mówi więcej, niż przekazują słowa. Które mówi ,,bądź, chcę czuć Twoją obecność, każda minuta jest piękna, każda chwila jest ważna".

I ta największa zmiana w jej głowie, ta jej mała rewolucja. Tylko ona wie, z jakim przerażeniem patrzyła kiedyś w przyszłość. Z jakim trudem przychodził jej optymizm, ten szczery, prawdziwy, nie ten, który widzieli ludzie patrzący z zewnątrz. Kiedy ona widziała, jak błędnie odczytują jej zachowanie, w duchu uśmiechała się gorzko. Bo tylko ona wiedziała, jak jest naprawdę. Ale odkąd nie patrzy już w tę przyszłość sama, nie ma śladu po tamtym strachu. Może powiedzenie, że nie sztuka patrzeć sobie w oczy, sztuką jest spoglądać razem w tym samym kierunku znaczy, że tylko z dłonią w drugiej Dłoni można tym spojrzeniem wyrażać tę pogodną ufność, tę nieśmiałą radość na to, co przyniesie czas.

Może przyszłość nie będzie znaczyła, że wszystkie marzenia stały się faktem. Może po nich zostaną mi tylko wspominane z uśmiechem szczegółowe plany, które mieściły się gdzieś w głowie, jak precyzyjne projekty kreślone ręką fachowca. Ale jeśli będę umiała tak na nie spojrzeć, będzie to znaczyło, że jestem szczęśliwa z tym, co mam. W swoim życiu, w swojej skórze. W swoim życiu dzielonym na dwa.

To niesamowite, ile jeszcze może się zdarzyć. To niesamowite, ile jeszcze dobrego może nas spotkać. To co teraz wydaje się nam największym szczęściem, może w przyszłości okazać się tylko jego przedsmakiem, ledwie słabym zapachem nadchodzącego Największego Szczęścia. I bądźmy sobie n i e d z i s i e j s i. Bądźmy niedzisiejsi w swoich przekonaniach i swoim sposobie na budowanie wspólnego szczęścia, a jednocześnie bądźmy absolutnie dzisiejsi w łapaniu pięknych chwil, które przychodzą wciąż na nowo. I cieszmy się na to, co nadchodzi.

Jeszcze tyle książek, śniadań, miast i wieczorów przed nami. W drogę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz