Kiedy byłam mała, bałam się wieczorów. Tego momentu kiedy już nie był to dzień, ale jeszcze nie noc. Nie było słońca ani księżyca, świat się zatrzymywał. W krainie czarów pachniał wtedy dym z kominów, jeśli to była jesień. Jeśli wiosna- kwitnące drzewa. Latem pachniało rozgrzanym pyłem podwórka, a zimą śniegiem, choć to niby tylko woda. Nieprawda.
Bałam się tej nieuchronności nadchodzącej ciemności, nocy. Pamiętam doskonale.
Teraz boję się siebie.