poniedziałek, 1 lutego 2010

marchewki, marchewki

Trochę się uczę, trochę gram, trochę myślę. Czasem zapalę papierosa, czasem wypiję kawę. Od czasu do czasu Rozmawiam, choć nie za często.

Być sobą, to trochę jakby być kimś obcym. Z prawdziwą Sobą trudno kogokolwiek zapoznać, nawet tych najbliższych, a może właśnie tych najbliższych najtrudniej. Tęsknię do tej dziwnie odległej granicy, za którą akceptacja i szacunek. Tęsknię do samotności w dzieleniu się sobą, do samotności w dążeniu.
Każdego dnia przychodzą nowe doświadczenia, życie inspiruje. Głównie do Życia. Ludzie, których spotykam, nie pokazują mi tylko siebie. W najdoskonalszym stopniu pozwalają mi zobaczyć, jaka jestem teraz i jaka chcę się stać. I jaka być n i g d y nie chcę. Z równą częstotliwością.

Lubię ludzi za ich wiarę we mnie.
Nie lubię siebie za niespełnianie tych ich - być może całkiem realnych - wyobrażeń.

Lubię wieczorem pisać, lubię dobrą muzykę, lubię swoje marzenia, lubię to, że wszystko może się zmienić, a ja nawet nie mogę przypuszczać, w jakim kierunku.
Spokój lubię.

Lubię to, że nigdy nie uwierzę w swoje umiejętności. O tak, lubię to bardzo.


Nie lubię się bać, że sama wszystko zniszczę. A czasem się boję.
Dzisiaj jednak nie ten dzień. ,,Dzisiaj", to fragment czasu, który lubię najbardziej.
Czas marchewek.
Na kije przyjdzie czas.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz